1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Drobnokomorkowy rak płuc |
przegrana walka
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 7360
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-02-29, 21:02 Temat: Drobnokomorkowy rak płuc |
do marta82.
Dziekuje,ale tak jak piszesz zadne słowa teraz nie oddzadza mi taty ani gesty nic...jest dziura w sercu ....Tobie współczuje choroby mamy ale badz dobrej mysli ,jesli bedziesz chciala cos zapytac ,pytaj moze pomoge pozostalo tez po tacie bardzo duzo drogich lekow jesli mama by potrzebowala te same sluze pomoca
[ Dodano: 2012-02-29, 21:13 ]
atram.
Kochana ,głebokie wyrazy wspólczucia jedyne co to mozemy połaczyc sie w bołu,wiem co czujesz ale bron boze sie nie obwiniaj moj tatus mimo ze dostał duzo wszytstkiego to ostatnie lampy tylko przyspieszyły smierc.Tak naprawde nie mamy na nic wpływu ,moze twojego taty organizm taki byl by słaby ze chemia by skrucila zycie.Nie wiemy tego ale i tak byl dzielny 3miesiace bez leczenia.
Oj boze tak jak mowisz o tych oczach ,bezbronnych,przesraszonych jak to łamie serce jak to cholernie boli.
Moze myslmy ze jest im poprostu lepiej bo nie czuja tego cholernego bolu. |
Temat: Drobnokomorkowy rak płuc |
przegrana walka
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 7360
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-02-29, 20:04 Temat: Drobnokomorkowy rak płuc |
Witam wszystkich walczacych z ta choroba a takze przegranych,opuszczonych ,z nadzieja i tez bez.
Dlaczego tak ogromna ilosc raka zabiera nam bliskich.
Pochowałam tate pare dni temu ,jego walka trwala 9 miesiecy i tak ku zdziweniu lekarzy.
Chyba bedzie mi łatwiej tutaj to z siebie wyrzucic poniewaz znacie temat,wiecie co czuje poniewaz prawie kazdy z nas przechodzi to samo,najpier ten wyrok,pozniej nadzieja,kolejna jest chemia noi lampy jesli jeszcze mozna czasem tez operacja Pozniej przychodzi osłabienie lub tez i energia ale ku konca widzimy ta okropna meczarnie bliskiej osoby.Serce peka,pytan w głowie roi sie mnustwo.
Nasza walka rozpoczeła sie w maju 2011roku gdy po 3 krotnym zapaleniu pluc wkoncu skierowano tate na rtg klatki piersiowej,poniewaz bylo to podejrzane do tego duszacy kaszel
.Czesto lekarze sie myslili poniewaz tata byl po 2 ostrych zawałach ,kazdy myslał ze te dusznosci to poprostu jego serduszko,nawet wstawiali stendy.
Lecz bylo innaczej,najpierw wykryto zasienienia o ile sie nie mysle małe smugi jakby dymku widoczne na zdjeciu.
Czekalismy na wynik ,okazał sie zły ,kolejne kroki biopsja ,medycznie mowi sie innaczej.
Okazało sie ze w srodpiersiu jest ogromny guz o wielkosci 12cm na 10cm .
Bylismy w Gliwicach-niestety guz za duzy,nie operacyjny.
Po 2 tygodniach chemia ogołem 5 cykli,znoszona przez tate dobrze ,nawet bardzo zero osłabienia moze troszeczke,zero wymiotow ,ale bylo nam smutno gdy lekarz powiedzial nam ze jesli po chemi czlowiek czuje sie dobrze po chemi to znaczy ze ona nie działa .
Ale ogolnie to co człowiek przechodzi to jest poprostu nie wyobrazalne ,w miedzy czasie dostal tata 3 jednostki krwi poniewaz spadła hemoglobina ,do tego ostre dusznosci i odksztuszanie wydzieliny jakby ropnej z krwia -wyciek z oplucej o ile dobrze to nazywam.
Pozniej lampy na pluca 10seri,i tu sie zaczeło znowu krew spadek hemoglobiny,utrata wagi,krtan jakby w plesniawkach ale pomalusiu doszedl do siebie ,przez ten caly czas funkcjonowal normalnie,nie dał sobie załózyc cewnika byl bardzo dzielny,walczyl z calych sil.Po lampach na pluca ,powstal duzy obrzek mozgu do tego stopnia ze nasz tatus nas nie poznal,byl wylaczony,lekarze dawali nam 2 dni,stan byl tragiczny a jednak dzien pozniej pil sam kakao tego nigdy nie zapomne jak go ujzalam,kochany biedulek taki był dzielny --jego słowa po paru dniach ,Coreczko walczylem cala noc w ta niedziele,,
po 2 tygodniach kolejny obrzek lecz duzo słabszy a wiec podejrzenia przerzutow do głowy.
Wizyta w onkologi w Bydgoszczy ,dwa guzy 4cm oraz 2cm.
Szedł z nadzieja ze na glowie nic niema i za wczasu naswietlania pomoga ,lecz guzy były tata o tym wiedzial i sadze ze po tym juz nie chcial walczyc.
Seria lamp na mozg to 5 .
Wyszedl tatus w stanie kiepskim,strasznie słaby tydzien w domu byl taki nie pewny ,nie mial siły wstawac do ubikacji,jadł tylko w łózku czego nigdy nie znosil .
Mineło nie całe 2 tygodnie od wyjscia ze szpitala ,w sobote zabrało tate pogotowie z ostra dusznoacia,byl kontakt ,do poniedziałku bez zmian,w tym czasie straszne przezycie w szpitalu we wtorek rano zgon.
Juz kazdy z nas wiedzial ze co najmniej 2 razy w misiacu tata byl w szpitalu i kazdy myslal ,a i tym razem 2.3 dni i tatko wyjdzie,napewno to osłabienie ale tym razem juz tatus nie wyszedł,zapadło sie 2 pluco ,jednego juz nie bylo.
Zdjecia taty mam wszedzie ogldam go,całuje czuje ze jest przy mnie ,nie doczekał wnusia jestem w 7 miesiacu ciazy ale mial ich wielu ,bardzo kochal dzieci ,mial przepiekny pogrzeb w ktory nadal nie wieze ze sie odbyl,czy to dopiero przyjdzie,
czy tata chcial sie pozegnac strata jest przeogromna.
Walczcie kochani ile sie da ,ale moja rada jest takze wypełnic naszym bliskim chorym czas najpiekniej jak sie da,poniewaz nigdy nie znamy godziny.
Mowili nam tym razem w szpitalu jeszcze 2 miesiace ,a trwało 2 dni.
[ Dodano: 2012-02-29, 20:10 ]
[ Dodano: 2012-02-29, 20:10 ]
|
|
|